Kilka dni temu nie mogłam się powstrzymać od kupienia kasztanów w jednym z supermarketów. Długo nie wiedziałam co konkretnie chcę z nimi zrobić, ale stanęło na cieście. Pomysł trzeba było zmienić bo kasztanów okazało się być zbyt mało (kupiłam 400 g). Znalazłam inny, na tartaletki z musem kasztanowym. Jako, że potrzebne było puree nacięłam odpowiednio kasztany i zaczęłam gotować. Trwało to jakieś 15 minut. Przeczytałam, że należy obierać je na gorąco, tak więc zrobiłam. I w tym momencie zaczął się mój koszmar. 3/4 kasztanów było w środku spleśniałych albo z robakami. Była to jedna z bardziej obrzydliwych rzeczy z jakimi miałam styczność ostatnio i ta niepewność przy otwieraniu każdego z nich, czy będzie dobry, czy popsuty. Stanęło na kremie z kasztanów.
Składniki:
200 g już ugotowanych i przebranych kasztanów
250 ml mleka
100 ml wody
1/2 łyżeczki sproszkowanej laski wanilii
3 łyżeczki brązowego cukru
2 łyżeczki brandy (opcjonalnie)
Przepis:
Zaczynamy od ugotowania naciętych kasztanów, ok 20 minut. (Sama ugotowałam 400 g zostało mi po przebraniu 200 g). Kasztany należy obierać jeszcze jak są ciepłe, wtedy dużo łatwiej zdjąć z nich tą błonkę która jest w środku. Potem zalewamy je mlekiem i wodą i gotujemy ok 40 minut na małym ogniu. Dodajemy do nich wanilię. Po tym czasie wsypujemy cukier i dokładnie mieszamy. Całość blendujemy. Na samym końcu dodajemy brandy. Najbardziej krem kasztanowy lubię na naleśnikach ale opcji podania jest oczywiście wiele.
kasztany jadłam tylko pieczone. na szczęście nigdy nie trafiły mi się z niespodziankami w środku. ciekawa jestem bardzo jak smakuje krem!
OdpowiedzUsuńz chęcią bym spróbowała nigdy nie jadłam kasztanów - a gdzie można je kupić.
OdpowiedzUsuńw dużych supermarketach typu real, carrefour, kaufland
UsuńDobry lekko słodkawy
UsuńTa historia z pleśnią i robakami trochę odstrasza.. a nigdy nie jadłam kasztanów i chętnie bym spróbowała.
OdpowiedzUsuńDobrze, że tu zajrzałem, bo ostatnio szukałem jakiegoś fajnego rozwiązania jeśli chodzi o kasztany. Poza tym ...masakra, że aż taka robaczywo-pleśniowa partia się trafiła. Aż mnie ciarki przeszły :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:)
Z miłą chęcią bym tego spróbował! ;)
OdpowiedzUsuńMmm, taki krem pyszny musi być :)
OdpowiedzUsuńMi się nigdy takie niespodzianki w kasztanach nie trafiły - nie wiem, czy bym się odważyła kupić po raz drugi...
Nominowałam Twojego bloga do Liebster Blog.
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę wziąć udział w tej zabawie to zapraszam po pytania do mnie: http://zufikowo.blogspot.com/2012/11/wyroznienia-liebster-blog.html
Dzisiaj trafiłam na Pani bloga...nie wiem czy jest aktualny ? Przywiozłam kilka kg kasztanów z Francji, właśnie robię creme de marrons, straszna dlubanina, do składu dodałam jeszcze gorzką czekoladę, wygląda to ok. Pozdrawiam serdecznie Jadwiga Kornaś
OdpowiedzUsuń