piątek, 16 listopada 2012

Zrób to sam czyli creme de marrons

Kilka dni temu nie mogłam się powstrzymać od kupienia kasztanów w jednym z supermarketów. Długo nie wiedziałam co konkretnie chcę z nimi zrobić, ale stanęło na cieście. Pomysł trzeba było zmienić bo kasztanów okazało się być zbyt mało (kupiłam 400 g). Znalazłam inny, na tartaletki z musem kasztanowym. Jako, że potrzebne było puree nacięłam odpowiednio kasztany i zaczęłam gotować. Trwało to jakieś 15 minut. Przeczytałam, że należy obierać je na gorąco, tak więc zrobiłam. I w tym momencie zaczął się mój koszmar. 3/4 kasztanów było w środku spleśniałych albo z robakami. Była to jedna z bardziej obrzydliwych rzeczy z jakimi miałam styczność ostatnio i ta niepewność przy otwieraniu każdego  z nich, czy będzie dobry, czy popsuty. Stanęło na kremie z kasztanów.


Składniki:
200 g już ugotowanych i przebranych kasztanów
250 ml mleka
100 ml wody
1/2 łyżeczki sproszkowanej laski wanilii
3 łyżeczki brązowego cukru
2 łyżeczki brandy (opcjonalnie)

Przepis:
Zaczynamy od ugotowania naciętych kasztanów, ok 20 minut. (Sama ugotowałam 400 g zostało mi po przebraniu 200 g). Kasztany należy obierać jeszcze jak są ciepłe, wtedy dużo łatwiej zdjąć z nich tą błonkę która jest w środku. Potem zalewamy je mlekiem i wodą i gotujemy ok 40 minut na małym ogniu. Dodajemy do nich wanilię. Po tym czasie wsypujemy cukier i dokładnie mieszamy. Całość blendujemy. Na samym końcu dodajemy brandy. Najbardziej krem kasztanowy lubię na naleśnikach ale opcji podania jest oczywiście wiele.




9 komentarzy:

  1. kasztany jadłam tylko pieczone. na szczęście nigdy nie trafiły mi się z niespodziankami w środku. ciekawa jestem bardzo jak smakuje krem!

    OdpowiedzUsuń
  2. z chęcią bym spróbowała nigdy nie jadłam kasztanów - a gdzie można je kupić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta historia z pleśnią i robakami trochę odstrasza.. a nigdy nie jadłam kasztanów i chętnie bym spróbowała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że tu zajrzałem, bo ostatnio szukałem jakiegoś fajnego rozwiązania jeśli chodzi o kasztany. Poza tym ...masakra, że aż taka robaczywo-pleśniowa partia się trafiła. Aż mnie ciarki przeszły :)
    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z miłą chęcią bym tego spróbował! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mmm, taki krem pyszny musi być :)
    Mi się nigdy takie niespodzianki w kasztanach nie trafiły - nie wiem, czy bym się odważyła kupić po raz drugi...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam Twojego bloga do Liebster Blog.
    Jeśli masz ochotę wziąć udział w tej zabawie to zapraszam po pytania do mnie: http://zufikowo.blogspot.com/2012/11/wyroznienia-liebster-blog.html

    OdpowiedzUsuń